Dziś 30-letni Adamek jest mistrzem świata zawodowców w wadze półciężkiej, ma dom w Gilowicach, jeździ pięknym czerwonym Infiniti FX35, po wspaniałych, wygranych walkach z Paulem Briggsem w Ameryce czekają na niego z otwartymi rękami HBO i Showtime - telewizje z wielomilionowymi budżetami przeznaczonymi na boks.
Wygląda więc na to, że sny się spełniły i że decyzje - choć wyglądały na desperackie i karkołomne - były ciosami w punkt.
Pierwsza decyzja
Adamek rzuca w kąt olimpiadę
Był koniec 1998 r. kilkanaście miesięcy przed olimpiadą w Sydney, kiedy pięściarz-amator Adamek nieoczekiwanie zdecydował, że będzie zawodowcem.
Aby w pełni docenić ryzyko tej decyzji, trzeba znać kilka szczegółów. Otóż przejście na zawodowstwo z medalem igrzysk olimpijskich, najlepiej złotym, daje wymarzoną pozycję przetargową w negocjacjach z promotorami - najważniejszymi ludźmi w boksie zawodowym. A oni na igrzyskach są, obserwują i na wyścigi łowią talenty. Tak zaczęła się kariera Muhammada Ali, mistrza olimpijskiego z 1964 r., tak stało się potem z Georgem Foremanem, (1968 r.), Lennoksem Lewisem (1988) i Oscarem de la Hoyą (1992).
|
Przejście na zawodowstwo bez medalu olimpijskiego to degradacja do ligi okręgowej jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek.
Tymczasem Adamek na medal miał wielkie szanse, największe od czasów Andrzeja Gołoty (brąz w Seulu).
Po drugie, od wielu lat polscy bokserzy nie znaczyli w świecie właściwie nic. Medale z igrzysk olimpijskich czy mistrzostw świata trafiały się rzadko i, co tu kryć, jak ślepej kurze ziarno. W tej sytuacji przejście na zawodowstwo boksera bez medalu, pochodzącego z kraju bez bokserskich tradycji to minus 10 punktów w tej okręgówce. Przed rozpoczęciem rozgrywek.
Po trzecie przejście na zawodowstwo i podpisanie kontraktu z polskim trenerem, menedżerem i promotorem, choćby nie wiem jak uczciwym i rzutkim, a takim jest Andrzej Gmitruk, to ryzyko, że nie uda się dociągnąć nawet do połowy tych cholernych rozgrywek. W Polsce boks zawodowy nie istniał - Gołota zaczął i skończył karierę w USA, a Dariusz Michalczewski w Niemczech. Obaj z Polski uciekli.
A mimo wszystko Adamek - po wygraniu 108 amatorskich walk i po 12 porażkach, po brązowym medalu mistrzostw Europy w 1998 r. - podpisał kontrakt z Gmitrukiem. W Polskim Związku Bokserskim zawrzało. Działacze byli wściekli, przeklinali Gmitruka za wykradzenie zawodnika, który mógł im dać kilka punktów klasyfikacji olimpijskiej, czyli pieniądze na działalność i premie.
Argumenty Gmitruka były łatwe do rozszyfrowania i trudne do odparcia:
a. Adamek, Gołota i Michalczewski to najmłodsi mistrzowie Polski w historii,
b. Gołota i Michalczewski w 2000 roku byli już milionerami,
c. trenerem Gołoty, Michalczewskiego i Adamka w kadrze był Andrzej Gmitruk.
Wniosek: Adamek też może zarobić fortunę. Ryzyko jest, ale minimalne.
Decyzja druga
Adamek rzuca się w objęcia Dona Kinga
Bokserskie podwórko jest małe, ciasne i ma jednego szefa - Dona Kinga. Jego imperium się kurczy i może dlatego w 2004 r. King zdobył się na odwagę i podpisał kontrakt z Polakiem. Obiecał mu walkę o tytuł mistrza świata. Adamek był wtedy czwarty na liście pretendentów do tytułu mistrza jednej z trzech najważniejszych bokserskich organizacji - World Boxing Council.
|
![]() |
Podpisując kontrakt, Adamek też ryzykował. King jest znany ze sprytu i z tego, że często procesuje się z pięściarzami. Część z nich nazywa go bez ogródek złodziejem - jak Mike Tyson lub Tim Witherspoon - bo uważają, że przywłaszczył sobie ich pieniądze.
Gmitruk i Adamek mieli już za sobą nieudany związek z promotorem Panosem Eliadesem, który zajmował się też karierą wielkiego Lennoksa Lewisa. Eliades do dziś nie może wyplątać się z procesów, jego firma splajtowała, a Lewisowi na sam dźwięk słowa Eliades dynamicznie prostuje się lewa ręka.
Z drugiej strony Adamek miał już 28 lat, córka Roksana 6 lat, druga - Weronika - trzy, trzeba więc było podjąć jakieś zdecydowane kroki. Czas najwyższej formy przeciekał przez palce.
Rok później King załatwił to, co obiecał w kontrakcie - walkę o tytuł mistrza świata wagi półciężkiej. Ale w tym roku Adamek (jak wielu innych) oskarżył Kinga, że ten nie dba o jego interesu, nie stara się organizować mu kolejnych pojedynków. I wytoczył mu proces.
Decyzja trzecia
Adamek mówi przez nos
Na początku maja 2005 r. Adamek podjął decyzję, która uratowała walkę o mistrzostwo świata. Była to decyzja dość karkołomna. Ale dzięki niej zarobi teraz setki tysięcy dolarów, a może i więcej.
|
![]() |
W chicagowskiej sali Windy City Gym Adamek ?tarczował" z trenerem Samem Colonną. Po treningu zauważyli, że nos Polaka spuchł. Sądzili, że to infekcja. Adamek zamówił lekarstwa, ale opuchlizna nie zeszła. Okazało się, że to złamanie. - Słuchaj. Możemy odwołać walkę. To zbyt niebezpieczne - mówił Colonna, świadomy że:
a. trzeba będzie odwołać sparingi w ostatnich trzech tygodniach przed walką o tytuł mistrza świata, a to oznacza gorsze przygotowanie.
b. złamanie może nie wygoić się do dnia pojedynku,
c. Briggs może w pierwszej rundzie trafić Polaka w nos, ponownie go złamać i walka będzie wtedy nierówna, prawie na pewno przegrana.
Na te argumenty Adamek odpowiedział przez nos: - Walczymy. Teraz albo nigdy!
Trzy decyzje zaważyły na bokserskim życiu Tomasza Adamka. Kiedy je podejmował, nikt nie wiedział, czy będą słuszne.
Tekst: Radosław Leniarski
Zdjęcia: Wojciech Surdziel, Kuba Atys, Bartosz Bobkowski, Maciej Zienkiewicz
Zobacz też na Logo24:
spaRing z mistrzem
Myślałem głównie o tym, żeby chronić nos. W drugiej rundzie, kiedy zaczęły się pierwsze przerwy w świadomości, Tomek Adamek krzyknął: - Trzeba kończyć! Redaktor sinieje! |
||
Kinga Baranowska Filigranowa, kiedy dociera do bazy, niewiele osób wierzy, że ma zamiar wejść na szczyt. Wielokrotnie słyszała pytanie: co to dziecko tu robi? Teraz, gdy jak burza zdobyła pięć ośmiotysięczników, zagraniczne ekspedycje dopytują się: "A gdzie ta śliczna blondynka z Polski?". Kinga Baranowska, Kaszubka, która wie, czego chce. |
||
Milionowe zarobki, luksusowe jachty, szybkie samochody, zdjęcia i wywiady we wszystkich największych gazetach świata - najlepsi kierowcy Formuły 1 czerpią z tego pełnymi garściami. A Robert Kubica? |
||
![]() |
Baluty Boy
Syn boksera i siatkarki z sukcesami pchał kulą, skakał wzwyż i bronił piłkarskiej bramki. Marcin Gortat został jednak koszykarzem i pierwszym Polakiem, który wystąpił w finale NBA |